Niedzielne muzealne spacery historyczne, a potem ich relacjonowanie dla czytelników, stały się już naszą tradycją. Ostatnia wędrówka z Krzysztofem Myślińskim z Muzeum Historii Kielc rozpoczynała się na stacji Kielce – Słowik. Stąd ruszyliśmy do wakacyjnego Eldorado kielczan (ale nie tylko), jakim były przedwojenne Trzcianki. Przeszło sto lat wcześniej było tu jednak inaczej: życie w kurorcie kwitło w drewnianych, letnich rezydencjach. Dzisiejszej stacji kolejowej jeszcze nie było. A kielczanie, z powodów przede wszystkim sanitarnych, zaczynali wakacje nieco wcześniej niż dziś.
Ucieczka potrzebą rozrastającego się miasta
Na przełomie XIX i XX wieku tylko kieleckie elity stać było, aby w okresie wakacyjnym, wysyłać swoje rodziny, jak również samemu wyjeżdżać na letnisko. Wakacje jako takie, z wielu przyczyn, także z powodów higienicznych, dla zamożnych kielczan zaczynał się wcześniej niż ma to miejsce dziś. Zanim w latach 30. miasto zaczęło radzić sobie z kanalizowaniem kolejnych ulic, w Kielcach zwyczajnie śmierdziało: od parkowego stawu i Silnicy, które były szambem miejskim. Takie letnisko było więc czymś pożytecznym. A po przeprowadzeniu linii kolejowej w 1885 roku, kiedy transport z Kielc zaczął być wygodny i szybki, te obszary zyskały bardzo na atrakcyjności. Na początku XX wieku jeden z właścicieli licznych folwarków rozparcelował najatrakcyjniejszą część swoich włości, las położony w zakolu rzeki Bobrzy. Wówczas zamożniejsi kielczanie zaczęli budować sobie tam domy letniskowe, wille, ale również pensjonaty o charakterze komercyjnym. W latach 30. powstało przeszło 25 drewnianych willi, które służyły głównie kielczanom, katolikom (w odróżnieniu od preferowanego przez zamożnych Żydów letniskowego Zagnańska).
Zagadka willi profesora Klembowskiego
Murowana modernistyczna willa wyróżniała się na tle drewnianego Słowika i Trzcianek. Mieszkał w niej zasłużony inżynier – mechanik, profesor Akademii Górniczo-Hutniczej Klembowski (Klębowski) Zenobiusz Stefan (1888–1962). Urodził się 30 października 1888 r. w Rokitnie. Studia mechaniczne i elektrotechniczne ukończył na Uniwersytecie w Nancy we Francji, po czym doktoryzował się na Politechnice Warszawskiej, a w 1945 r. habilitował na krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. Wykładał budowę maszyn cieplnych na AGH , pracował także na Politechnice Warszawskiej i Śląskiej. Autor ok. 100 prac z zakresu wytrzymałości materiałów i budowy maszyn cieplnych. Współopracował przepisy dotyczące budowy kotłów parowych i budowy naczyń ciśnieniowych. Współzałożyciel Polskiego Towarzystwa Mechaniki Teoretycznej i Stosowanej, członek Towarzystwa Naukowego Warszawskiego i Komisji Nauk Technicznych Polskiej Akademii Nauk. Zmarł 27 grudnia 1962 r. na Słowiku, gdzie został pochowany na cmentarzu parafialnym.
Po swojej bezpotomnej śmierci w latach 60. profesor ofiarował tę willę miastu na cele społeczne, związane z opieką nad dziećmi. Za tą powszechną wiedzą nie szły jednak żadne dokumenty, stąd przez jakiś czas na początku lat 2000. poszukiwano testamentu profesora Klembowskiego. Dzisiaj mieści się tam Centrum Edukacji i Pracy Młodzieży OHP w Kielcach. Jego imię nadano w 1981 r. ulicy przylegającej do jego domu, położonej w północnej części Słowika. Dziś postać nieco zapomniana, a sposób (i powody), w jaki związał swoją osobę ze Słowikiem, wciąż nie jest do końca wyjaśniony (jego domowe archiwa zaginęły, a sam profesor zmarł, nie pozostawiwszy żadnej rodziny).
Św. Tereska ratuje życie
Początki parafii Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus w Kielcach-Słowiku splatają się z historią życia pierwszego duszpasterza parafii ks. Antoniego Żrałka – kanclerza Kurii. Kapłan będąc we Francji uległ wypadkowi. Modląc się za wstawiennictwem św. Tereski w Lisieux (w miejscu życia świętej i dzisiejszego znanego sanktuarium), odzyskał zdrowie. Jako wotum dla św. Tereski postanowił za pieniądze, które otrzymał z odszkodowania, wybudować kościół na Słowiku. Powstała więc na malowniczym wzgórzu, w leśnej scenerii drewniana kaplica o unikatowym wezwaniu Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus. Podczas okupacji kontynuowano prace we wnętrzu. Samodzielne duszpasterstwo utworzono w 1961 r., parafię erygował 28 grudnia 1978 r. bp Jan Jaroszewicz, wydzielono ją z parafii w Białogonie. Po wojnie budowę kontynuował pracujący w parafii przez 38 lat proboszcz ks. Michalski. Zniszczenia wojenne nie ominęły kościoła. Dnia 15 stycznia 1945 r. – odnotowano w kronice – na skutek bombardowań ze szczytu świątyni spadł kamienny krzyż. Na szczęście pocisk nie zniszczył kościoła, jedynie utkwił po lewej stronie frontu.
Uśmiechnięta stacyjka kolejowa
Wracamy na stację Kielce – Słowik. Malutki to przystanek kolejowy, należący do najmniejszych stacji kolejowych w Polsce. Na stacji zatrzymują się pociągi osobowe do Kielc, Kozłowa, Krakowa. W roku 2017 przystanek obsługiwał 20–49 pasażerów na dobę (co podajemy za: https://utk.gov.pl/pl/aktualnosci/14537,Najwieksze-i-najmniejsze-stacje-w-Polsce.html). Przy domku dróżnika jesień w pełnej krasie: kwitną kwiaty, rosną miniaturowe dynie. A miła dróżniczka pozdrawia przechodniów i pociągi ciepłym uśmiechem. Stąd spacer ruszył dalej ulicą Markowizna, w poszukiwaniu śladów niegdysiejszego letniska.